Autor: Paweł Błażewicz

Tytuł tej podstrony odwołuje się do wojskowego życiorysu mojego dziadka Bolesława Stolarczyka z okresu I wojny światowej, oraz babci Tatiany, która z pochodzenia była Rosjanką, ale urodzoną w Kownie. Natomiast zdjęcie na banerku przedstawia całą rodzinę dziadka i babci już kilka ładnych lat po II wojnie. Jak się domyślasz, a zresztą widać to na zdjęciu, pomiędzy dziadkiem i babcią była ogromna różnica wieku. Jeśli interesuje Cię historia tego legionisty, historia rosyjskiej rodziny uciekającej z rewolucyjnej Rosji, jak się poznali dziadek i babcia, oraz co było dalej, zapraszam do lektury tego tekstu. Będzie się zmieniał, bo postaram się dorzucać coraz więcej szczegółów. Nie jestem w stanie napisać w tej chwili gotowego kompletnego tekstu, a drukarnia przy Jaworowej 44 wymaga ukazania przynajmniej kawałka historycznych korzeni rodzinnych. Na tym zdjęciu jest moja babcia, ta sama, która widnieje na zdjęciu rodzinnym na pierwszym slajderze strony głównej.

Zdjęcie zaprezentowane w banerku pochodzi gdzieś z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Jest wykonane w ogrodzie domu, gdzie mieszkali Stolarczykowie, czyli rodzina mojej mamy. To było niedaleko ul. Bałtyckiej w Likuzach, które obecnie stanowią dzielnicę Olsztyna, ale po wojnie jeszcze nie leżały w jego granicach. Dzisiaj ten dom nie istnieje, a przez część ówczesnej działki państwa Stolarczyków przebiega ulica Świerkowa.

No ale spróbuję opisać, jak to wszystko się zaczęło, na razie przynajmniej w ogólnych zarysach.

Dziadek Bolesław Stolarczyk, tato mojej mamy, w czasie pierwszej wojny światowej był współzałożycielem i jednym z dowódców fortecznej straży pożarnej w Krakowie. Gdy austriackie władze wojskowe zgodziły się na jego zwolnienie zaciągnął się do 4. pułku legionów, założonego przez płk. Bolesława Roję. Ten pułk wszedł w skład III Brygady Legionów. Najbardziej znanym dowódcą tej brygady był późniejszy gen. Bolesław Roja, I Brygady Józef Piłsudski, a II Brygady gen. Józef Haller. We wrocławskim mieszkaniu moich rodziców przy Jaworowej 44, w salonie, gdzie drukowaliśmy wisiał duży portret dziadka z tamtych czasów. Dziadek zaczął służbę w jednostce liniowej, ale szybko, jako inżyniera, przeniesiono go na tyły. Oprócz kwestii inżynierskich, miał smykałkę do zdobywania aprowizacji. Uczył też oficerów swojego pułku jazdy konnej. Przyjaźnie i znajomości z czasów wojny podtrzymywał w okresie międzywojennym. Zostało w rodzinie trochę zdjęć z tamtego okresu. Niestety w większości wypadków nie jestem, na razie, w stanie rozszyfrować, w jakich okolicznościach powstały.

Po wojnie został odznaczony Krzyżem Niepodległości za udział w legionowej walce. Wcześniej zresztą współtworzył Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Krakowie. Ta ważna organizacja patriotyczna powstała we Lwowie w 1867 r. i szybko rozprzestrzeniła się na inne miasta pod zaborami austriackim i pruskim. „Sokół” zaczął działać także w USA i rozrósł się do kilkudziesięciotysięcznej organizacji . Czterdzieści lat później, w 1910 r. powstał Związek Strzelecki związany z Józefem Piłsudskim. To z takich organizacji pochodziła duża część Polaków, którzy wywalczyli nam niepodległość w 1918, a potem obronili ją w 1920 r.

W dwudziestoleciu międzywojennym dziadek Bolesław Stolarczyk pracował jako inżynier. Kierował różnymi pracami: roboty melioracyjne, budowa dróg itd… Był zaangażowany społecznie w Związku Legionistów Polskich, gdzie pełnił funkcję Komendanta Oddziału Związku w Brześciu nad Bugiem.

Poznał babcię Tatianę, z pochodzenia Rosjankę, dopiero w czasie II wojny światowej w Kownie. Rodzice babci uciekli do Kowna z komunistycznej Rosji. Tam mieszkali w Petersburgu. Kowno po pierwszej wojnie światowej zostało stolicą Litwy.

Tato babci Wiaczesław był prawnikiem. Poznał mojego dziadka w polskim pociągu. Inżynier Stolarczyk pomógł mu w jakieś trudnej sprawie przed polskim sądem. W czasie wojny schronił się w rodzinie swojego znajomego w Kownie. Stamtąd, w czasie okupacji niemieckiej, bo wcześniej była też sowiecka, przenieśli się wraz z moją babcią Tatianą i jej mamą, prababcią Katarzyną, do Częstochowy. Było to ważne polskie miasto nie tylko z powodów duchowych i klasztoru na Jasnej Górze. To właśnie Częstochowa stała się stolicą Polskiego Państwa Podziemnego po upadku Powstania Warszawskiego.

Dziadek Stolarczyk po wojnie związał się Polskim Stronnictwem Ludowym, które na krótko stało się jedyną legalną opozycją wobec komunistów, którzy wraz ze Związkiem Sowieckim zniewolili Rzeczpospolitą. Dość dobrze znał się z Andrzejem Witosem, młodszym bratem słynnego Wincentego Witosa. Tu krótka dygresja o tym znajomym dziadka. Andrzej Witos, w czasie wojny, został wywieziony przez sowietów na Syberię. Uwolniono go w 1941 r. dzięki układowi polskiego rządu ze Stalinem. Wtedy też powstało, pod dowództwem gen. Władysława Andersa, Wojsko Polskie w Związku Sowieckim. Młodszy Witos dostał wtedy pracę w polskiej ambasadzie w Moskwie. Gdy armia gen. Andersa opuściła komunistyczną Rosję, wstąpił do Związku Patriotów Polskich założonego na polecenie Stalina przez polskich komunistów. Następnie został członkiem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego – marionetkowa organizacja, która w rękach Stalina miała sprawiać wrażenie polskiego rządu. Po wojnie wstąpił do opozycyjnego wobec komunistów, ale legalnego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Prawdopodobnie przez te kontakty dziadek Stolarczyk został poproszony, by wskrzeszać infrastrukturę miejską w opuszczonym przez Niemców Olsztynie . Warmia i Mazury przed wojną były częścią tzw. Prus Wschodnich, które należały do Rzeszy Niemieckiej. Po wojnie zostały przyznane Polsce. Natomiast Związek Sowiecki wziął terytorium, które dzisiaj nazywają „Obwodem kaliningradzkim”. Jednocześnie, ZSRS odebrało Polsce połowę przedwojennego terytorium.

Po przyjeździe do Olsztyna, dziadek wraz z babcią, prababcią i moją mamą zamieszkali najpierw w bardzo reprezentacyjnym budynku na rogu ul. Partyzantów i Jerzego Lanca. Przed II wojną światową gmach ten służył Polakom w niemieckim Olsztynie (Alenstein). Po kilku miesiącach przybysze z Częstochowy przenieśli się do mieszkania w budynku na rogu ul. Kopernika i Kajki, dokładnie na przeciwko głównego wejścia do współczesnego Domu Towarowego Manhattan. Kilka kroków dalej znajdowała się wojewódzka siedziba Polskiego Stronnictwa Ludowego.

W tym czasie polscy komuniści przy wsparciu sowietów bezpardonowo zwalczali PSL, często posuwając się nawet do morderstw.  W atmosferze terroru komunistyczne władze przeprowadziły w czerwcu 1946 r. referendum, a w lutym 1947 r. sfałszowane wybory. Prawdopodobnie z powodu przynależności do opozycyjnego Polskiego Stronnictwa Ludowego dziadek został aresztowany po referendum, już w sierpniu 1946 r., i uwięziony, najpewniej w areszcie śledczym przy dzisiejszej ulicy Józefa Piłsudskiego. Oprócz kanalizacji, wodociągów, piekarni czy elektrowni, dziadkowi podlegało również gospodarstwo państwowe w Łęgajnach (obecnie Lęgajny). W tamtym czasie  w gospodarstwie zdechł koń, i to między innymi, stało się pretekstem do zarzutu „gospodarczego sabotażu”. Można powiedzieć, że aresztowanie dziadka wypadało dość łagodnie, bo w tamtym czasie komuniści zabili skrytobójczo około 150 działaczy PSL. W październiku 1947 r. sam szef PSL-u Stanisław Mikołajczyk uciekł z Kraju. Przypomnijmy, że były to czasy, kiedy w Polsce trwało powstanie antykomunistyczne Żołnierzy Niezłomnych, a w komunistycznych więzieniach siedziało i było mordowanych tysiące patriotów. Niektórzy z nich, jak członkowie polskiego konspiracyjnego Rządu z czasów niemieckiej okupacji, zostali porwani przez Rosjan i osądzeni w Moskwie. Niektórzy z nich zmarli w sowieckich więzieniach.

Trudno na razie ocenić, jak długo dziadek siedział w wiezieniu. Być może właśnie tam dał się nakłonić do współpracy z komunistycznym Urzędem Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o pseudonimie „Olsztyn”. W Archiwum IPN zachowały się nieliczne dokumenty, gdzie TW „Olsztyn” relacjonuje treść przemówień na spotkaniach władz PSL-u czy pisze o możliwych kandydaturach do objęcia funkcji w tej partii. Większość dokumentów na ten temat zniszczyła komunistyczna tajna policja polityczna.

Komuniści szantażowali dziadka odesłaniem mojej babci wraz z jej córką a moją mamą, a także prababci, do Związku Sowieckiego. Formalnie były przecież obywatelkami Litwy, która po wojnie dostała się pod okupację sowiecką, wraz z Łotwą i Estonią. W rzeczy samej w pewnym momencie babcia Tatiana z moją mamą i prababcią Katarzyną zostały zamknięte w obozie dla przesiedleńców. Znajdował się on prawdopodobnie w trójkącie ulic Kolejowej, Żeromskiego i Sienkiewicza. Dziadkowi udało się wydostać trzy panie z obozu, ale kosztem współpracy z komunistami. Jego ostatnim aktem było prawdopodobnie uwiarygodnienie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. To partia która powstała w 1949 r. po zniszczeniu przez komunistów mikołajczykowskiego PSL-u. Dziadek Bolesław był przez kilka miesięcy pierwszym prezesem wojewódzkiego ZSL. W 1950 r. został „eliminowany” jako tajny współpracownik komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa. Miał wtedy 70 lat.

Rok później, 1 marca 1951 r., w warszawskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej zostali zamordowani członkowie IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość ze swoim dowódcą ppłk. Łukaszem Cieplińskim. Wśród zamordowanych był również wiceprezes WiN Adam Lazarowicz, dziadek Romualda, za 30 lat jednego z najaktywniejszych działaczy „Solidarności” i „Solidarności Walczącej”.

Przez jakiś czas Stolarczykowie zamieszkali w Łęgajnach, a następnie niedaleko ul. Bałtyckiej w Likusach. Stolarczykom przydzielono skromny domek z ogrodem. Mieli też krowę. Babcia prowadziła gospodarstwo i opiekowała się stale przybywającymi dziećmi. Po mojej mamie Katarzynie przyszli na świat: Marysia, Bolek, Andrzej i Lila .

Dziadek Bolesław zmarł w 1962 r. Komunistyczne władze Olsztyna zaproponowały, żeby został pochowany w alei zasłużonych i na koszt państwa. Ale warunek, żeby nie było księdza… Babcia nie zgodziła się. Po śmierci dziadka oprócz prac domowych i gospodarczych, musiała zarobić pieniądze, by utrzymać siebie i dzieci. Dostała pracę na portierni wodociągów, a potem w biurze. Mimo, że pochodziła z arystokratycznej rodziny i znała kilka języków, nie bała się żadnej pracy. Nigdy się nie skarżyła.

No ale w międzyczasie moja mama chodziła do siedmioklasowej szkoły podstawowej w Likusach. Była tam w jednej klasie z Bohdanem Błażewiczem, który został później jej mężem, a moim ojcem. Przed wojną i zaraz po II wojnie światowej lekcje katechezy odbywały się w szkole, ale komuniści wyrzucili religię ze szkół, więc na te lekcje uczniowie chodzili do małej kaplicy przy ul. Bałtyckiej, która teraz jest „przyklejona” do nowego kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Religii uczył ksiądz Warmiak – Polak, który mieszkał w Olsztynie gdy ten należał jeszcze do Niemiec. Dobrze mówił po polsku, ale z niemieckim akcentem.

Dostała się później do I Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza, które istnieje do dzisiaj. Wspomnienia ma stamtąd mieszane. Z jednej strony uczyli ją wspaniali, jeszcze przedwojenni nauczyciele, świetni specjaliści i patrioci. Z drugiej strony, były to czasy krwawego komunizmu. Dyrektor szkoły potrafił publicznie zerwać uczniowi z szyi łańcuszek z medalikiem z Matką Bożą. To oczywiście w imię wolności i nowoczesności.

Mama zaangażowała się w harcerstwo, które z krótką przerwą ok. 1956 r. stawało się narzędziem komunistycznej propagandy i wychowania. W tej komunizacji harcerstwa brał udział między innymi późniejszy opozycjonista, ale na przełomie lat 50. i 60 członek partii komunistycznej Jacek Kuroń.

Po maturze mama zaczęła naukę w Studium Nauczycielskim, które na zawsze związało ją ze szkołą. Na początku lat 60-tych zaczęła pracować w Szkole Podstawowej nr 8 przy ul. Pieniężnego w Olsztynie. Dzisiaj znajduje się w tym budynku przedszkole. Dalej angażowała się w harcerstwo, które mocno było wtedy związane ze szkołą.

W tym samym czasie pojawia się na horyzoncie wrocławskie mieszkanie przy ul. Jaworowej 44, gdzie w grudniu 1981 r. zostanie zorganizowana jedna z ważniejszych konspiracyjnych drukarń na Dolnym Śląsku. Po II wojnie światowej przeprowadził się tutaj z Wileńszczyzny wraz z rodziną brat cioteczny mamy – Tadeusz Fela. Był dużo starszy. Po śmierci jego żony zaproponował mamie, by z przyszłym mężem zaopiekowali się nim i zamieszkali na Jaworowej 44. I tak się stało. Mam przeniosła się do Wrocławia. Zaczęła wtedy pracę w szkole podstawowej nr 27 w Żernikach. Rok później wzięła w olsztyńskiej katedrze ślub z Bohdanem Błażewiczem i ściągnęła go do Wrocławia.

Babcia Tania po narodzinach najmłodszego Błażewicza, czyli po 1978 r. zostawiła Olsztyn i zamieszkała z nami we Wrocławiu, właśnie przy Jaworowej 44, gdzie od początku stanu wojennego rodzice założyli konspiracyjną drukarnię „Solidarności”.